O swojej drodze projektowej, wartości polskiego designu i najbliższych planach – Oldze Kisiel Konopce – opowiada Dorota Terlecka z pracowni Biuro Kreacja.
OKK: Na początku naszej rozmowy chciałabym wrócić do roku… 2008. Uczestniczyłaś wówczas w warsztacie MEBLOŚCIANKA, który właściwie rozpoczął twoją karierę w branży dizajnersko-wnętrzarskiej. Czy mogłabyś opowiedzieć o nim? W zasadzie to było jedno z pierwszych wydarzeń mocno angażujących czołowych młodych projektantów. Właśnie wtedy miałam przyjemność poznać Cię osobiście.
D.T.: To było bardzo ciekawe doświadczenie. Jeszcze nie zdawaliśmy sobie sprawy, że wszyscy będziemy w przyszłości pracować w tej branży. Tomek Rygalik wybrał wówczas 10 osób i o dziwo każdy z nas aktywnie teraz działa. To było bardzo inspirujące doświadczenie zawodowe i projektowe. Poznaliśmy przy okazji wielu interesujących ludzi, bowiem Tomek zaprosił do projektu także 10 osób z Royal College of Art. Często wspominam te warsztaty, uważam, że było to bardzo cenne doświadczenie, które wiele mnie nauczyło.
OKK: Tomek zawsze miał dobrą rękę do młodych talentów. W tym gronie znalazłaś się Ty, a także między innymi Maja Ganszyniec, Karol Murak, Krzysiek Kubasek, Krystian Kowalski, Marta Niemywska. Teraz są to nazwiska znane, właściciele rozpoznawalnych pracowni. Natomiast Ty zaczęłaś od projektowania produktu. Pamiętam nasze pierwsze wspólne wystawy w ramach akcji „Mój świat jest EKO” czy późniejsze, organizowane podczas Łódź Design Festival. Jak z Twojej perspektywy wyglądała droga od projektowania produktu do własnej pracowni?
D.T.: Interesują mnie różne rzeczy, a na moją drogę składa się wiele małych ścieżek. Jedną z nich był właśnie produkt. Bardzo szybko otworzyłam pracownię, początkowo z Sylwią Kowalczyk-Gajdą. Przez jakiś czas robiłyśmy różne rzeczy, głównie wnętrza prywatne. Jednak uświadomiłam sobie, że to nie jest do końca moja droga. W międzyczasie wkręciłam się w stowarzyszenie trójmiejskich projektantów. Wtedy na jakiś czas odłożyłam na bok prowadzenie pracowni, zaangażowałam się w miejskie aktywności, robiliśmy wystawy podczas Gdynia Design Days czy interaktywne działania pod nazwą Gdynia Playground. Byłam prezesem tego stowarzyszenia i bardzo się w nie zaangażowałam. Myślę, że dzięki temu doświadczeniu zdobyłam dużo wiedzy związanej z ludźmi i kontaktami z instytucjami takimi jak muzea czy podmiotami miejskimi. Potem jednak zarządzanie tak dużą grupą ludzi mnie przerosło. Wiedziałam też, że chcę przede wszystkim projektować.
Projektowałam wystawy, scenografię, produkt, pracowałam nawet przy filmie. Wszystkie też rzeczy w jakiś sposób mnie fascynowały. Wtedy właśnie pojawił się duży projekt wnętrzarski, w który zaangażowała mnie Lena Dula ze Stowarzyszenia Akuku Sztuka. To było na Wyspie Spichrzów, w nowej niesamowitej lokalizacji. Wtedy dopiero pojawiały się tam pierwsze budynki. Bardzo się ucieszyłam, ale nie wiedziałam czy chce wracać do projektowania wnętrz. Z drugiej strony projektowanie przestrzeni publicznych zawsze bardzo mi odpowiadało. Pracowałam wtedy niesamowicie intensywnie projektując klub Sassy oraz nadzorując budowę pierwszego food hallu w trójmieście – Słony Spichlerz. To wydarzenie sprawiło, że wróciłam do projektowania wnętrz.
W moim życiu zawodowym zawsze też były obecne wystawy, które aktualnie robimy równolegle z wnętrzami. W każdym projekcie liczy się dla mnie człowiek, jego funkcjonowanie, potrzeby i emocje. Lubię patrzeć, jak ludzie funkcjonują w restauracjach, biurach. Cieszę się, że możemy mieć wpływ na kształtowanie tych przestrzeni w zasadzie od zera. Aktualnie moją pracownię tworzy niewielki zespół, który bardzo lubię. Nie wyobrażam sobie pracy w pojedynkę, każdy z nas ma trochę inne kompetencje i nawzajem się uzupełniamy. Z drugiej strony nie wyobrażam sobie mieć dużej pracowni. Mam wrażenie, że zaczęłabym pełnić bardziej funkcję zarządzającą, a ja chcę przede wszystkim projektowa
.
OKK: Często w twoich projektach – restauracjach, biurach, mieszkaniach – pojawia się polski design. Jak – Twoim zdaniem – wygląda obecna kondycja polskiego designu? Czy inwestorzy chętnie sięgają po polskie marki? Czy są one rozpoznawalne? Jeśli nie, czy jest szansa, żeby to zmienić?
D.T.: Uważam, że polskiemu odbiorcy brakuje edukacji, ciągle w nas pokutuje przekonanie o wyższości zagranicznych produktów nad rodzimymi. Moim zdaniem jest to trochę zaściankowe i błędne myślenie. W swojej pracy staram się je zmienić i edukować moich inwestorów. Jestem z siebie dumna, kiedy uda mi się przekonać ich do polskich produktów. To nie jest tak, że namawiam na nie każdego tylko dlatego, że są polskie. Bardzo lubię polecać je klientom, bo wiem, że dobrze one wyglądają, są solidnie zrobione, a klienci będą z nich zadowoleni. Niedawno odezwała się do nas pracownia Pawlak i Stawarski z informacją, że zdjęcia naszego biura znajdą się w katalogu firmy Fameg. To już kolejny katalog, w którym pojawiają się nasze projekty. Z drugiej strony ostatnio w pewnym sklepie z meblami pokazywałam klientce krzesło Nikodema Szpunara. Niestety, sprzedawczyni nawet nie znała autora tego projektu. To wiele mówi.
OKK: To bardzo ważne, co powiedziałaś. Mam na myśli potrzebę edukacji osób, które mają bezpośredni kontakt z projektantami czy klientami indywidualnymi. Szkolenia, a przecież jest ich wiele, bardzo często traktowane są jako zło konieczne, a przecież – jak widać – są bardzo potrzebne. My jako agencja PR staramy się promować marki i uczyć na ich temat. Dużo pracy wciąż czeka też producentów i właścicieli showroomów.
D.T.: Nie poleciłabym niczego, co mi się nie podoba albo nie ma odpowiedniej jakości. Proponujemy tylko to, co jest zgodne z naszymi wartościami. Polskie produkty są naprawdę dobrze zaprojektowane i mają dobrą jakość. Poza tym to też skrócona ścieżka dostaw wpływająca na ekologię i czas projektu. Uważam, że ciekawe, piękne wnętrze, nie musi opierać się na drogich meblach z zagranicy.
OKK: Wspomniałaś o wartościach. Jakie wartości są kluczowe dla pracowni Biuro Kreacja?
D.T.: Przede wszystkim stawiam na kreatywność projektów. Chcę, żeby były indywidualne, zgodne z potrzebami klientów, ale także wyróżniały się na tle innych. Do każdego zlecenia podchodzimy indywidualnie, nie idziemy w masowość. Robimy wszystko z zaangażowaniem i pasją. Nasze projekty są bardzo różnorodne, projektujemy wnętrza zarówno inspirowane historią, jak i nowoczesne, dlatego wachlarz proponowanych przez nas rozwiązań jest bardzo różnorodny.
OKK: Odnoszę wrażenie, że kreatywność i pasja to Wasze znaki rozpoznawcze. Zresztą słychać to, jak mówisz o swojej pracy, projektach i zespole.
D.T.: Bardzo lubię tę pracę. Kręci mnie rozwiązywanie problemów związanych z instalacjami, wykonawstwem i kwestiami technicznymi. Uwielbiam też współpracować z ludźmi. Rozwiązuje problemy pozytywnym nastawieniem i ten sposób mi się sprawdza. Nigdy nie wiesz, czy zaraz nie będziesz potrzebować czyjejś pomocy i fajnie jak to pozytywne nastawienia wraca. Dużo więcej zdziała się empatią niż krzykiem.
OKK: Czy możesz uchylić rąbka tajemnicy i powiedzieć, nad czym pracuje teraz Biuro Kreacja?
D.T.: Ten rok zapowiada się bardzo intensywnie. Otwiera się wiele z naszych dużych inwestycji – Kamienica Wiedeńska, w której projektowaliśmy części wspólne, klatki schodowe, przestrzenie dla mieszkańców, a także przestrzeń restauracyjną o powierzchni 1600 m2, oraz Food Hall w Gdyni. Rozpoczęliśmy też projekt biur w Krakowie oraz dwóch wystaw. Jedna opowiada o malarstwie niderlandzkim, a druga – w Muzeum Narodowym – o rzemiośle, więc są one mocno historyczne. Projektujemy też w Muzeum Miasta Gdyni wystawę dla dzieci „W Gdyni nie pada”, której otwarcie planowane jest latem. Myślimy, że będzie to nasz sezonowy hit. Cieszymy się, że robimy wystawę tak blisko naszego biura i wszyscy, którzy ją projektują, przychodzą do naszego biura na piechotę.
OKK: Czy przewidziałaś w tych niesamowitych planach jakiś polski design?
D.T.: W gdyńskim Food Hall i biurach na pewno pojawią się polskie marki. Uważam, że w tym obszarze mamy naprawdę świetne produkty. Nasze rodzime meble są też zróżnicowane stylistycznie, dlatego z chęcią będę je polecać inwestorom. Olgo, korzystając z okazji, chciałam Ci powiedzieć, że – moim zdaniem – jesteś tym cudownym elementem, którego wszyscy w branży potrzebowali. Z jednej strony promujesz produkty, zaś z drugiej – nas, projektantów, którzy potrzebujemy promocji, a nie zawsze sobie z nią radzimy. Uważam, że spełniasz ważną rolę na naszym rynku wnętrzarskim.